
No i nadszedł w końcu dzień szczepień. Znaczy nadszedł ponad dwa tygodnie temu, ale dopiero teraz mam czas napisać. Nie było tak źle. Mama w końcu się nade mną zlitowała i opowiedziała mi, na czym polegają te szczepienia. Okazało się, że będą mnie kłuć. Kurczę, dla mnie to nie pierwszyzna. W szpitalu to co chwila mnie kłuli, przyzwyczajony jestem. Nie powiem, boli, trochę pokrzyczę, ale jak tylko wyjmuja igłę to już jest spoko. Mama powiedziała, że byłem dzielny i od razu dała butlę. Fajnie było. Pani doktor mówiła, że mogę mieć gorączkę, postraszyła mamę jeszcze czymś tam, ale się nie przejmowałem. Zwykłe szczepienie, a tu tyle ambarasu. Oczywiście nic mi nie było, spałem trochę dłużej, bo taki trochę słaby byłem, ale ogólnie rzecz biorąc to ani żadnej gorączki, ani nic w tym stylu.
W zeszły poniedziałek było u nas dużo ludzi. Mama mówiła, że to jej znajomi. Zachwycali się mną, coś tam mówili, a ja siedziałem u mamy na kolanach i pięknie wyglądałem. Trzeba się od czasu do czasu pokazać, a jak się tobą zachwycają to też całkiem fajna sprawa. We wtorek z kolei poszedłem z mamą do sąsiadki. Tam przedstawili mi MOJEGO kolegę. Pierwszego. Powiedzieli, że ma na imię Filip. Trochę duży był. Dziewięć miesięcy starszy ode mnie. On już chodzi prawie sam! Kurczę, taki to ma dobrze. Ja jestem skazany na mamę, ale w sumie nie ma co narzekać, na rękach jest super.
Ostatnio rodzice zachwycają się moimi nowymi zdolnościami. Nie powiem, trochę świata odkryłem od ostatniego wpisu. Na przykład zrozumiałem, że to coś, co majtało mi wkoło twarzy to moje ręce i palce, które mogę wkładać do buzi, jak jestem trochę głodny albo zdenerwowany. Działa prawie jak smoczek, ale rączki nie wypadają mi z buzi. Poza tym zacząłem się trochę uśmiechać, bo mamie bardzo na tym zależało. Też się cieszy. No i polubiłem kąpiele. Naprawdę polubiłem, tak miło jest w wodzie. Raz tylko mama przez przypadek mnie poślizgnęła i wpadłem twarzą do wanienki. No cóż, wypadki się zdarzają, narobiłem takiego rabanu, że mama teraz uważa, jak mnie trzyma stukrotnie bardziej. Oczywiście wcześniej też uważała, ale jakoś tak mniej.
Poza tym żyję sobie spokojnie, choć rodzice twierdzą, że nie zawsze spokojnie (mama kazała mi to napisać). Jem, śpię, sikam, robię kupki, czasem płaczę… i tak na okrągło :).