
Rany, jaki ja wczoraj miałem pracowity dzień. Ta moja mama jest niepoważna, żeby aż tak nadwyrężać zwykłego niemowlaka. Ale po kolei. Przede wszystkim już od kilku dni mama mówiła, że będziemy mieć trudną środę, bo musimy iść aż do trzech lekarzy! Na szczepienie (to już wiecie), do laryngologa i do okulisty. Oczywiście nikt mi nie powiedział łaskawie, czego mogę się spodziewać to chyba naturalne, że trochę się jednak bałem. No ale co tam, jak trzeba to trzeba.
No to rano obudziłem mamę o piątej, bo tak się bała spóźnić bidulka, że pomyślałem, że czas jej w końcu pomóc. Tylko że ona jest naprawdę jakaś dziwna, bo wcale jej się ta moja pomoc nie podobała. Coś tam kwękała, że za wcześnie, że jeszcze chce spać… No dobra, na zegarku to ja może się jeszcze aż tak dobrze nie znam, ale chciałem dobrze. No ale w końcu wstała, bo nie miała wyjścia. Byłem o krok od wydarcia się na nią z całej siły.
Potem poszliśmy na szczepienie. Nadal nikt nie wyjaśnił mi, co to dla mnie oznacza, niestety. Czy naprawdę wszyscy muszą być dla mnie tak nieczuli tylko dlatego, że jestem mały? No ale dość narzekań. Wystarczy powiedzieć, że szczepień nie było, bo pani doktor powiedziała, że coś mi tam w nosku charczy i najpierw mam iść do laryngologa. Ano charczy mi, ale nie skarżyłem się na to, nie przeszkadza mi, po prostu tak bywa, ale kto by mnie tam słuchał. Mama była jakaś taka zdenerwowana, że nie miałem tych szczepień, bo chyba wychodzi na to, że za tydzień znowu musimy iść do tego lekarza. Za to była zadowolona, bo ważę już prawie pięć kilo. Znaczy ja w sumie nie wiem, skąd ta podnieta, jem to przybywam na wadze, ale rodzice są dziwni i już dawno przestałem starać się zrozumieć ich motywy. W każdym razie mama chwaliła się tymi pięcioma kilogramami co najmniej jakby to była jej zasługa.
Potem jechaliśmy do tego całego laryngologa. Pani doktor badała mi uszy, nos i gardło. Uszy i nos jakoś jeszcze zniosłem, ale jak mi włożyła takie drewniane coś do buzi to już musiałem się wydrzeć. No kto to słyszał! Nieprzyjemne to, niefajne, trochę nawet boli, to człowiek może stracić cierpliwość. Minęło szybko, a mama wzięła mnie na ręce to pomyślałe, że nie ma co przedłużać awantury. Nie będę robić mamie wstydu przy lekarzach, niech myślą, że jestem dzielny. No i mama znowu się cieszyła, że ja taki grzeczny. Oczywiście okazało się, że mój nos, uszy i gardło są w świetnym stanie, a charczenie samo przejdzie. Co do przejścia to nie wiem, może kiedyś, ale że w porządku to wiedziałem, bo przecież mówię, że mi to nie przeszkadza. Po tych wrażeniach pojechaliśmy do domu i wstyd się przyznać, ale odleciałem. Było cieplutko, mama mnie przewinęła i nakarmiła to niby co miałem robić, skoro byłem zmęczony.
Oczywiście szczęście nie trwało długo. Znowu musiałem mamie przypomnieć, że msimy jechać do kolejnego lekarza. Mama mówiła, że mamy jeszcze czas i chce dokończyć oglądanie serialu, ale ja wiem lepiej. Znowu nie była zadowolona. Jak to jest, że moja waga wprowadza ją w stan ekstazy, a jak jej poamagam, to zero wdzięczności? No nic, okulista czekał. Najpierw pani doktor wkropiła mi coś do oczu. Nie było to przyjemne, ale wzięli mnie z zaskoczenia, to nie miałem nawet szansy zaoponować. Potem coś się zaczęło dziać z moimi oczami, przestałem widzieć! I dopiero wtedy mama łaskawie powiedziała mi, że tak ma być, że ona też tak miała i że to minie. Rychło w czas! No dobra, pokiwałem się trochę, bo wtedy wszystko tak fajnie wirowało, a kiedy już myślałem, że to koniec, znowu weszliśmy do pani doktor. I tam się zaczęło. No bo ona mi świeciła w oczy… Spróbujcie sobie tak poświecić to zobaczycie, jak to jest. Mama dała mi smoczka i tym mnie przekupiła. To znaczy zazwyczaj nie lubię smoczka, ale jak się tak fest zdenerwuję to mi to nawet pomaga. Zastanawiam się jednak nad powiadomieniem rzecznika praw dziecka, bo jak tak można niemowlaka stresować i męczyć… Pani doktor oczywiście powiedziała, że wszystko w porządku. A jak ma być? Tyle to ja sam mogłem mamie powiedzieć, jakby mi powiedziała, po co idzie do tego lekarza.
Po tych wszystkich wrażeniach pojechaliśmy do domu i po kąpieli i jedzeniu trochę sobie pogadałem (znowu nikt mnie nie rozumiał) i poszedłem spać. Cała nocka przespana z przerwą na jedzenie. Mama znowu dumna :).