
Jestem pan Adam. Dla przyjaciół Adam, a właściwie z bliżej nieokreślonych powodów wszyscy mówią do mnie Adaś. Mieszkam z kimś, kto nazywa się mama i tata, a przynajmniej tak mi powiedziano. Chciałem zacząć pisać tego bloga już jakiś czas temu, ale mama jakaś taka mało współpracująca była. Niestety, potrzebuję jej, bo sam nie mogę się zorientować w tych wszystkich znaczkach na tym dziwnym urządzeniu. Ale nie martwcie się, kiedyś do tego dojdę, a wtedy drżyjcie narody. Coś o mnie na początek…
Jestem całkiem przystojny, nie chwaląc się zupełnie. Wiem to, bo wszyscy mi to mówią. Ostatnio nawet sam widziałem i fakt, całkiem się sobie spodobałem. Mam szare oczy, jakiś taki mały nos, całkiem zgrabne uszy i trochę włosów na czaszce. Jestem niezbyt wysoki, ale nadrabiam urokiem osobistym.
Dużo mi w sumie umyka, bo dużo śpię, ale jak już nie śpię to postanawiam dać mamie znać, że tu jestem. Mama na przykład nie zawsze mnie rozumie. Nie wiem dlaczego, bo przecież całkiem wyraźnie mówię, o co mi chodzi. Na przykład krzyczę, że jestem głodny, a ona mnie na ręce i coś tam mruczy. No dobra, lubię mruczanki i piosenki, ale nie wtedy, kiedy brzuch mam puściutki. Albo na przykład dzisiaj chciałem sobie pogadać, a mama mi smoczek do buzi i mam być cicho. Co to znaczy cicho? Wydarłem się na nią, no i musiała mnie posłuchać i wziąć na ręce. No i kolejna sprawa – o co chodzi z tymi rękami? Często mama grozi mi, że nie weźmie mnie na ręce, bo niby się przyzwyczaję i nie dam jej potem spokoju. No i co z tego? Od tego niby jestem niemowlakiem, żeby mnie nosić. Jak jej wrzasnąłem, to szybciutko zmieniła zdanie i wylądowałem w jej ramionach.
No tak, nie wiem czy już wspomniałem, że jestem niemowlakiem… To znacznie utrudnia pisanie bloga, ale nic nie jest niemożliwe. Dyktuję mamie tekst (jakoś wtedy całkiem nieźle mnie rozumie - dziwne), a ona coś tam klepie i wychodzi z tego post. Dzisiaj będzie o kilku osobach w moim nowym, świeżym życiu.
Najpierw mama, bo ona jakoś tak wpada mi w oko najczęściej. Problem w tym, że ona czasem trochę problematyczna jest. Nie zawsze chce mnie wząć na ręce, nie zawsze daje tyle jeść, ile trzeba, codziennie wkłada mnie do czegoś, co nazywa się woda, a nie jest to zbyt przyjemne, chociaż w sumie zacząłem się przyzwyczajać. Ponadto dużo do mnie mówi, nawet jak jej nie słucham. Mówienie mi się podoba, nawet czasem lubię, jak mi pośpiewa, chociaż trochę fałszuje, ale zdarza jej się, że się na mnie denerwuje, a to już mi się nie podoba.
Najczęściej się wścieka, kiedy nie może mnie zrozumieć. Wtedy ja krzyczę, a ona coś do mnie mówi. Naiwna, myśli, że mnie przekrzyczy, ale nie ma takiej opcji. Na szczęście w końcu orientuje się, o co mi chodzi i daje mi to, o co grzecznie proszę. Wtedy się uspokajam, ale żeby jej się w głowie nie poprzewracało to czasem powtarzam ten koncert.
Dzisiaj na przykład mam zdecydowanie gorszy dzień. Chciałem, żeby mama mnie trochę ponosiła, a ona jak na złość nie chciała. I tak nam się priorytety mijały. Trochę pokrzyczałem, to mnie ponosiła, potem wzięła na spacer, ale potem się uparła, że nie i koniec. No to narobiłem rabanu. Wymasowała mi w końcu brzuch, i dobrze, bo trochę bolał i w końcu odpadłem. Trochę głupio, bo dałem jej wygrać, ale czasem trzeba przegrać bitwę, żeby wygrać wojnę. Sama tak powiedziała, kiedy uczyła mnie jeść z piersi. Wtedy ja się poddałem, ale teraz się nie dam. Jak tylko się obudzę…
Jest jeszcze tata. W sumie tata tylko siedzi i ładnie wygląda. Nie powiem, pomaga mamie, ale przecież ani mnie nie nakarmi, ani nie przewinie tak fajnie jak mama. Wolę, kiedy ona to robi. Za to z tatą wolę gadać, bo on wie, o co chodzi, a mama nie zawsze. No ale w końcu tata to facet, jak ja.
Poznałem też babcię, ale niewiele mogę o niej powiedzieć, bo była tutaj krótko i tylko się mną zachwycała, co oczywiście zrozumiałe, ale nie poznałem jej za bardzo.
Poza tym widziałem kogoś, kto nazywa się lekarz. I to w sumie kilku ich było. Wszyscy mnie przewracają, pukają, słuchają, każą mi coś robić. Nie za fajni są, ale mama mówi, że trzeba do nich chodzić. Na przykład jutro idziemy na coś, co nazywa się szczepienie. Ciekawe co to takiego. Ktoś może mi wytłumaczyć…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz