Tytuł nie oddaje treści, ale muszę o tym wspomnieć. Miałem zapalenie płuc. Mama mówi, że ledwo uciekliśmy od szpitala. O nie, teraz już bym nie chciał zostać w szpitalu, chociaż było bardzo niemiło. Miałem kaszel, gorączkę, musiałem brać tony leków, mam musiała mnie oklepywać, miałem inhalacje. Straszne to było, ale przeżyłem. Teraz wszystko jest dobrze, chociaż nie wolno mi jeszcze wrócić do żłobka. Trochę szkoda, ale trudno, wrócę tam wkrótce.
Poza tym mam kilka nowych zębów. Umiem już całkiem nieźle gryźć, o czym mama się doskonale przekonała, kiedy próbowała czyścić mi buzię po inhalacjach. Raczej tego nie lubiłem i zaciskałem buzię, a mama wtedy tak śmiesznie piszczała. Myślałem, że się bawi, wygłupia, ale kiedy w końcu wytłumaczyła mi, że ją to boli, starałem się przestać, Chyba nieźle mi się udawało, bo mama przestała piszczeć.
Dużo już rozumiem i rodzice są ze mnie dumni. Zazwyczaj robię to, o co mama mnie prosi, staram się być grzeczny i to też nieźle mi wychodzi. Poza tym bardzo lubię sam jeść. Spróbowałem w żłobku i bardzo mi się to spodobało. To wielka frajda, kiedy uda mi się równo przytrzymać łyżeczkę i trafić jedzeniem do buzi. Smakuje też o wiele lepiej niż gdyby to samo jedzenie dawała mi mama. Także mama pozwala mi jeść samemu.
Mama teraz siedzi w domu i skarży się, że gdyby nie ta choroba i ta pogoda, to byśmy częściej i na dłużej wychodzili na dwór. Szkoda. Ale pogoda rzeczywiście jest do kitu. Liczyłem na to, że w połowie lutego będzie już wiosna, bo mama mówi, że teraz to klimat szaleje. A tu okazało się, że zima trzyma i nie ma zamiaru odpuścić. Dla mnie jest stanowczo za zimno. Tak jak mama jestem ciepłolubny.
Ostatnio mama w końcu zrezygnowała z dawania mi poduszki i już mnie nie przykrywa żadną kołdrą ani kocem. Tyle się musiałem namęczyć, żeby w końcu to zrozumiała… Cały czas dawałem jasne sygnały, że NIE CHCĘ, a mama nie mogła ich zrozumieć. Czy wyrzucanie poduszki z łóżeczka i ciągłe odkrywanie się naprawdę nic jej nie mówiło? Czasami mam wrażenie, że ta mama jest nieco mniej rozgarnięta niż ja. No ale chce dobrze i to jej się chwali. Teraz śpię dokładnie tak jak lubię, czyli na płasko, bez żadnego przykrycia.
No i najgorsza wiadomość – mama zatrzymała kołyskę. Mówiła, że to przeze mnie, ale ja wiem swoje. Chciałem to się bujałem, a teraz podobno jakieś śrubki zaczęły wychodzić i już nie mogę się bujać. Wieczory są najgorsze, bo jak tu zasnąć bez bujania :(. Jakoś tam sobie radzę, ale swoje niezadowolenie pokazuję niemal codziennie wieczorem. Niech rodzice wiedzą, że ze mną tak łatwo nie pójdzie.